Nielubienie siebie dotyczy bardzo wielu osób. Właściwie skala osób, które nie lubią siebie albo nie lubią jakiegoś aspektu swojego ciała, jest ogromna. Takich pacjentów, którzy trafiają do gabinetu i w trakcie procesu terapii czy też w trakcie konsultacji, wychodzi na jaw, że czegoś w sobie nie lubią, nie akceptują, nienawidzą, odrzucają, chcieliby, aby to było inne, może takie jak u kogoś innego.
Często ludzie nie akceptują u siebie różnych rzeczy – naprawdę różnych. Kobiety często nie akceptują swojej wagi, ale oczywiście również mężczyźni w dzisiejszych czasach. Wiele osób nie akceptuje wyglądu swojej sylwetki, różnych części twarzy: a to za długiego nosa, a to odstających uszu, a to zbyt wąskich ust, a to za rzadkich włosów, a to za krótkich palców, a to zbyt krzywych nóg, a to za szerokich bioder – zawsze znajdą w sobie coś niewłaściwego.
Bywa na przykład, że pacjentka, która wygląda na bardzo zadbaną kobietę, opowiada mi, że właściwie zaraz po tym, jak zrobi swoje paznokcie, wymaluje, to one przestają jej się podobać. Już jej się nie podobają – ledwo je skończyła, przypatrzyła się i już są nie takie, jakie powinny być według jakiegoś podświadomego schematu. Na początku się cieszyła, że będzie miała ładne paznokcie, a jak już zostały zrobione, to się jej nie podobają. I oczywiście to nie jest jednorazowa sprawa, tylko jest tak ciągle w jej życiu. To samo może na przykład dotyczyć włosów. Ktoś się cieszy, że idzie do fryzjera i będzie miał bardzo ładnie zrobione włosy, a po wyjściu od fryzjera właściwie w większości przypadków już jest niezadowolony z tego, jak one wyglądają.
I w trakcie terapii rozmawiamy na ten temat i dochodzimy do źródła, dlaczego tak jest. Dlaczego ta osoba, która przecież włożyła tyle wysiłku, aby te paznokcie ładnie wyglądały, musiała iść do kosmetyczki, siedzieć tam ze dwie godziny, pokonać drogę, aby tam dotrzeć, poświęcić ten czas, wybrać projekt, kolory, a zaraz potem krytykuje część siebie i efekt tej pracy. Zanim jednak dotrzemy do źródła, dlaczego ona traktuje siebie w ten sposób, to musimy uświadomić sobie bardzo ważną rzecz, a mianowicie to, że nasze ciało to jesteśmy my, a My oznacza, że jesteśmy najcenniejszym tym, co mamy, czyli siebie. Ty jesteś najcenniejszym, co posiadasz – samego siebie, samą siebie. Ty składa się z psychiki i z ciała. Na psychikę składają się różne elementy: osobowość, temperament, inteligencja i wiele innych. Na ciało również składa się wiele elementów. Każda część ciała jest osobna w jakimś sensie, ale tworzy spójną, połączoną ze sobą całość. Jest osobna, to znaczy, że o każdej części ciała można bardzo jasno się określić: podać jej kształt, wymiar, opisać wygląd, na przykład oczy mają swój kolor, mają swój kształt, mogą być duże, małe, skośne, zielone, mają swój wyraz – oczy smutne, oczy radosne, oczy zapłakane.
Te wszystkie elementy składają się na całość: spójne, połączone ze sobą ciało oraz ciało połączone z psychiką i emocjami.
Zauważyłam, że często jest tak, że właściwie ludzie nie za bardzo zastanawiają się, dlaczego czegoś w sobie nie lubią, albo dlaczego w ogóle siebie nie lubią, albo dlaczego mało co w sobie lubią, że niewiele w sobie lubią. Nie zastanawiają się nad tym. Po prostu uznają to za oczywistość. Tak jest według nich i już nie szukają przyczyny, nie szukają zrozumienia. Czasami przeżywają tak całe życie, a czasami jeśli mają na tyle mądrości i chęci, szukają pomocy u specjalisty, psychoterapeuty, psychologa i udaje im się dotrzeć do źródła i zmienić jakość swojego życia.
Kiedy zaraz po zrobieniu swoich paznokci lub włosów u fryzjera, ty, patrząc na nie, już siebie nie lubisz, już nie lubisz ani tych paznokci, ani tych włosów, odrzucasz część siebie, czyli, tak jak już powiedziałam, najcenniejsze, co masz. Możesz w tym miejscu sobie pomyśleć: ale przecież dla mnie najważniejszy jest mój mąż albo mój partner, albo moja żona, albo moje dzieci, ale wiesz, prawda jest taka, że oni są osobnymi osobami. Oni są odrębni. Mogą być towarzyszami na drodze Twojego życia, możecie iść razem przez całe życie, albo jego część, ale oni są osobni. To są osobne jednostki, odrębne osoby, natomiast tak naprawdę na własność masz tylko siebie.
A więc, jeżeli krytykujesz swoje części ciała, patrzysz na nie z niechęcią, złorzeczysz w myślach, złościsz się, a może nawet przeklinasz, myślisz sobie: „O, jak ja bym chciała, żeby moje włosy wyglądały tak jak Zuzi albo Hani”, „O, jak ja chciałbym być tak wysportowany jak Marek”, to wtedy odrzucasz siebie. Jesteś dla siebie nieżyczliwa/nieżyczliwy i robisz sobie krzywdę. W skrajnych sytuacjach, ale niestety takie bywają, ogromna niechęć do siebie może wręcz doprowadzić do chorób ciała, chorób tak zwanych psychosomatycznych.
Ale najważniejsze pytanie, skąd Ci się to wzięło? Możesz teraz, zanim przeczytasz dalszą część tego artykułu, spróbować zamknąć oczy i na spokojnie sięgnąć w siebie, w głąb i przypomnieć sobie, kto ci to zrobił, czy coś takiego o sobie słyszałeś/słyszałaś, czy kiedyś już może dawno, dawno temu ktoś ciebie krytykował, czułeś/czułaś się nielubiany/nielubiana, nieakceptowany/nieakceptowana.
Prawda jest taka, że często nasza wiara w siebie lub jej brak, nasza miłość do siebie samego lub jej brak pochodzi z domu rodzinnego. Małe dziecko jest jak ten słonecznik, który wystawia swoją buźkę do świata, chcąc się ogrzewać promykami wszystkiego, co jest najlepsze. I taki jest każdy z nas. Wtedy, kiedy był małym dzieckiem, kiedy przyszedł na świat i później rósł. Niestety często okazuje się, że słonecznik zamiast promyków miłości doświadczał również bardzo dużej ilości krytyki, braku akceptacji, może nawet poniżenia, ośmieszenia, upokorzenia, niezwracania uwagi na uczucia małego dziecka, a później już większego dziecka. Często z domem rodzinnym, relacjami z rodzicami, z matką i ojcem wiąże się wiele mniejszych i większych traum emocjonalnych. Czasami również traum fizycznych, kiedy w domu było bicie.
I na przykład, kiedy matka lub ojciec w kółko powtarza ci, że jesteś beznadziejna, że źle wyglądasz, żebyś się lepiej zachowywała, poprawiła się, że Zosia to tak ślicznie się uczy, a Ty to taki nieuk i głupek jesteś. Kiedy widzisz po minie matki niezadowolenie, kiedy wciąż ona reaguje na Ciebie swoją niechęcią, kiedy nie doświadczasz od niej radości ze swojego powodu albo doświadczasz jej niezwykle rzadko. To Twoje poczucie wartości się nie zbuduję, bo rodzice są niczym podłoże, na którym słonecznik może rosnąć.
Jeżeli to podłoże jest suchą ziemią, nie jest podlewane, to nie ma wtedy jak budować swojego poczucia wartości. Oczywiście to nie oznacza, że jesteś w jakiś sposób przegrana/przegrany, ale to oznacza, że musisz jako dorosła osoba podjąć pracę nad swoim poczuciem wartości i zbudować je sama/sam. Musisz wziąć odpowiedzialność za siebie i zacząć pracować nad akceptacją siebie, nad miłością do siebie, nad chęcią bycia dla siebie dobrą/dobrym, nad wzmocnieniem swoich dobrych cech, nad budowaniem siebie w taki sposób, abyś była/był z siebie zadowolona/zadowolony.
Często się zdarza, że te schematy powtarzane są przez kolejne pokolenia. Schemat przekazywanej krytyki, umniejszania poczucia wartości… Bywa, że z kolejnymi pokoleniami powtarza się bardzo wiele różnych schematów – babka przekazuje matce, matka córce, a córka swojej córce. Tak samo w przypadku mężczyzn – dziadek przekazuje ojcu, ojciec synowi, a syn swojemu synowi. Dopóki nie znajdzie się ktoś, kto podejmie rozwój i przekazywanie tych traum i tych niewłaściwych schematów myślenia i postępowania nie zostanie zatrzymane.
A więc przyjrzyj się sobie i spróbuj zauważyć, czy jest coś, czego w sobie nie lubisz, a może nawet nienawidzisz. Jeżeli tak jest, zastanów się, czy tak powinno być, czy też powinno być wręcz odwrotnie – że powinieneś/powinnaś być dla siebie życzliwy/życzliwa i patrzeć na siebie życzliwymi oczami i czy aby nie powinieneś / nie powinnaś czegoś z tym zrobić: przepracować tę niechęć, dotrzeć do źródła i zmienić niechęć w życzliwość poprzez terapię, poprzez pracę nad sobą.
Leave a Reply